Niepewnie zwróciłam się do czarnowłosego, podnosząc na niego swoje oczy. On również mi się przyglądał, przez co automatycznie spuściłam wzrok. Nagle coś sobie uświadomiłam. Niedawno dostałam od taty prezent w postaci swojej własnej apteczki, którą powiesiłam u siebie w łazience. Miałam tam paczkę plastrów, chusteczki, różne tabletki, syropy, a nawet rzeczy potrzebne w razie mojej miesiączki. Co nieco znałam się na pierwszej pomocy, więc... Tylko... czy ja byłabym w stanie zaprowadzić tego chłopaka do mojego pokoju? To... jedyne wyjście... Poza tym Tofik cały czas siedział w jego ramionach, a on naprawdę źle znosił obecność nieznajomych. Poniekąd zaczęłam się bać, że zaraz zemdleje, lub ze strachu ucieknie. To byłoby z nim możliwe.
Całkowicie zwróciłam się do jasnookiego, złączając ze sobą swoje dłonie.
- Nie miałbyś nic przeciwko... gdybym... zaprowadziła cię do siebie...? - nieśmiało się spytałam, niepewnie na niego spoglądając. Jedna jego brew podniosła się nieco wyżej, co od razu mnie speszyło. - P-po prostu mam u siebie apteczkę! - zawołałam zestresowana, przymykając oczy i machając nerwowo rękami. Po chwili się uspokoiłam, znowu wpatrując się w chłopaka przed sobą. Widziałam poniekąd błagalny wzrok rudego kocura, a twarz nieznajomego, nadal zasłonięta przez rękaw, zaczynała mnie naprawdę niepokoić.
- Proszę — cicho dodałam piskliwym głosem. Zaraz po tym usłyszałam jego westchnięcie.
- Dajesz — usłyszałam z jego strony. Delikatnie się uśmiechnęłam, odwracając się i idąc wzdłuż korytarza. Już się bałam, że się nie zgodzi i sobie pójdzie... wraz z moim maine coonem.
Dość szybko stąpałam po szkolnej podłodze, chcąc jak najszybciej być już u siebie.
***
Stanęłam
przed drzwiami do swojego pokoju, czekając, aż brunet do mnie dojdzie.
Otworzyłam go i pociągnęłam klamkę w swoją stronę. Poczekałam, aż
jasnooki wejdzie do środka, bym sama mogła to zrobić. Zamknęłam drzwi i
od razu skierowałam się do tych na lewo ode mnie, za którymi znajdowała
się łazienka.Apteczka wisiała zaraz naprzeciwko mojej wanny, która była jedną z nielicznych w pokojach akademika Auris. Jako syrena nie mogłam mieć niczego innego, chyba że prysznic z siedzeniem, ale to nie byłoby dla mnie takie komfortowe, jak ta zwykła wanna.
Otworzyłam szafeczkę i zerknęłam na rzeczy w środku. Pomadka ochronna, krem nawilżający do rąk o zapachu wiśni japońskiej, syrop na kaszel, tabletki na to samo, jak i na chrypkę... Woda utleniona oraz plastry! Nie wiedziałam też, że posiadałam zatyczki do uszu, a nawet takie do nosa. Wszystkie te przedmioty wraz z chusteczkami zgarnęłam w swoje dłonie, wychodząc z łazienki i przechodząc do mojej sypialni. Od razu stanęłam zdziwiona. Tępo wpatrywałam się raz na Tofika, a raz na chłopaka znajdującego się na moim łóżku. Może i ten normalnie sobie siedział, jednak kocur obecnie stał wystraszony na najwyżej półce z moimi książkami i nawet na chwilę nie odrywał wzroku od naszego gościa. Aż mi się go żal zrobiło... Rudzielca, oczywiście.
< Shane? >
Ilość słów: 511
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz