niedziela, 4 lutego 2018

Od Megu do Kuroko

- Ymm… Tak, możemy się spotkać później, idź na lekcje, też powinnam już iść pod salę… - co ja gadam, co ja gadam?
- Pomóc ci znaleźć salę, czy coś? – zapytał uśmiechnięty.
- Nie, dziękuję, poradzę sobie! – odwróciłam się na pięcie i poszłam szukać klasy numer 7.
Przez tę krótką drogę myślałam o tym, co powiedziałam. Głupia, głupia, głupia… "Spotkajmy się na długiej przerwie przed stołówką…"… A jeśli on będzie chciał coś zjeść? Co wtedy? Wydawał się taki miły… Może zrozumie? Poza tym jego zapach jest taki… Specyficzny! Nie pachnie jak typowy człowiek, a może… Wątpię, aby mój węch się pomylił w jakiś sposób, on na pewno inaczej pachniał niż cała reszta!
Pierwsza lekcja – geografia. Ja jak zwykle nieobecna, co na szczęście nikogo nie zdziwiło. Ciągle zastanawiałam się – iść czy nie iść? Jednak moje myśli rozpraszała namiętna dyskusja nauczyciela i kilku uczniów o południkach i równoleżnikach… Masakra.
Kolejna – chemia. Uważałam (mniej więcej), bo to jeden z nielicznych przedmiotów, które mnie interesują. Przynajmniej wiązania kowalencyjne zajęły moje myśli.
Następnie – historia. Kolejny przedmiot, który lubiłam. Wdałam się w żywą dyskusję na temat II wojny światowej i jakoś lekcja szybciej minęła…
W międzyczasie (tj. na przerwach) szukałam jakiegoś automatu, w którym będzie można kupić kawę, czy chociażby zwykłą wodę, ale dopiero na ostatniej przerwie przed obiadową udało mi się go zlokalizować. Wyciągnęłam drobne z kieszeni i kupiłam kawę z automatu, której nie udało mi się porównać do żadnej dotychczas mi znanej. Podpisana była"espresso", ale śmiało można było przyznać, że ktoś miał fantazję porównać ją z tym napojem. Sama nadałam jej nazwę"woda z glebą"! Myślę, że jest odpowiednia. Na dodatek była kurewsko gorąca, a dzwonek miał zadzwonić lada moment… Może by zmienić nazwę na"gorące bagna"? Jakkolwiek by to się nie nazywało, pachniało okropnie, smakowało okropnie i wyglądało okropnie. Pewnie będę żyć na samej wodzie przez najbliższe kilka lat… Ewentualnie będę robić sobie kawę w akademiku, ale dziwnie będzie wyglądać przychodzenie do sklepu tylko po kawę… Idiotyczne życie.
Tak jak myślałam – zadzwonił dzwonek. Mało mnie to teraz obchodziło, bo zaczęła się matma, której serdecznie nienawidziłam… Poza tym nie dopiłam jeszcze kawy, a to jest usprawiedliwienie! Taak… W każdym razie musiałam pomyśleć, czy aby na pewno chcę narazić się na relacje z kimś. Istnieje prawdopodobieństwo (jak zawsze), że Kuroko nie będzie wydawał się apetyczny! Chociaż… Ma w sobie coś z człowieka, co mnie bardzo drażni. Jestem dla niego niebezpieczeństwem, wiem to. On też powinien się o tym dowiedzieć! Powiem mu! Tylko… Kiedy?
Dopiłam "kawę", zgniotłam plastikowy kubeczek, który wyrzuciłam do kosza stojącego obok automatu. Powolnym krokiem skierowałam się do stołówki, bo na matmę nie chciało mi się wracać, a z moich obliczeń wyszło, że teraz będzie przerwa obiadowa. Postanowiłam poczekać na Kuroko pod stołówką.
Minęło dosłownie kilka nudnych chwil, po których zadzwonił dzwonek. Oparłam się o ścianę obok ogromnych drzwi jadłodajni, niestety niepotrzebnie, bo zauważyłam pogodnego Kuroko na końcu korytarza. Jakoś tak nie mogłam mu powiedzieć, że nie chcę się z nim zadawać. Młody pewnie byłby smutny czy coś… Mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Cześć! – podszedł do mnie, a ja schowałam uśmiech.
- Hej… Oprowadzisz mnie? – zapytałam niechętnie.

 < Kuroko? Nawet nie wiedziałam, co odpisać, tak mi się nudziło :'D >
Ilość słów: 520

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz