czwartek, 18 stycznia 2018

Od Azaerielle do Hisana

Byłam po zajęciach i chciałam odpocząć. Chyba najmocniej to ochłonąć, bo Ilmunnon nieźle mi miesza we łbie po przemianie. Bawiłam się bransoletką, która była przemienionym ostrzem. Kręciłam ją na palcu, a potem podrzuciłam ją do góry, a zleciała już jako miecz. Wyjęłam go z pochwy, przejeżdżając dłonią po jego błyszczącym ostrzu. Wbrew temu, że nie znosiłam tej bestii, która w nim siedziała, to sam mieczyk był cudny. Miał ładnie zdobioną czerwienią czarną rękojeść.
- Tak, jasne, miecz spoko, ale ja nie - warknął demon. - I nie nazywaj mnie bestią Demonico.
- Zamknij się Ilmunnon - powiedziałam do niego.
Nagle zauważyłam, że siedzi przede mną jakiś chłopak. Przyjrzałam mu się. Miał jasną cerę, był widocznie słabej budowy... Białe jak śnieg włosy, niebieskie oczy, a wygląda jak potulny miś. Przewróciłam oczami. Kolejny słabiak do kolekcji tych, którzy bardzo lubią przyjaźń, miłość i empatię. Popatrzyłam na niego pytająco, kryjąc resztę emocji.
- Chciałem cię pochwalić za walkę na zajęciach. Dobrze ci poszło - powiedział, uśmiechając się szeroko.
- Ta... Jasne. Dzięki - burknęłam, patrząc na swoje paznokcie.
Chłopak się zmieszał, a po chwili zbliżył dłoń do swojej szyi. Chyba ją podrapał. Denerwuje się? Boi? Wiedziałam. Słabiak. Założyłam dłonie na piersi, opierając się o korę drzewa. Poczułam, jak zaczyna powiewać przyjemna, chłodna bryza. Wiatr rozwiał mi włosy, podobnie jak dla tego chłopaka. Wtedy zauważyłam, że wystawia do mnie rękę.
- Hisan Bringst. Miło mi cię poznać.
- Azaerielle d’Estrées - powiedziałam, ściskając lekko jego dłoń.
Potem znowu się uśmiechnął szeroko jak mały dzieciak widzący prezenty pod choinką. Odwróciłam wzrok, dotykając z powrotem ostrza mojego miecza. Lekko go przechyliłam, patrząc, jak ładnie odbija promienie słoneczne. Nagle na tafli ujrzałam oczy Ilmunnona. Zmrużyłam oczy, wbijając miecz w ziemię ze złością.
- Em... To twój miecz? Możesz z nim tak chodzić po szkole? - zapytał.
- Mogę, bo bez niego mogę zginąć. Jestem Serafinką, a w tym ostrzu jest zaklęty demon. Jak miecz oddala się ode mnie, ja tracę przytomność, a im dalej jest, tym będzie gorzej ze mną.
Nie wiedziałam, czy dobrze robię, mówiąc mu to wszystko. Kiedy usłyszałam dzwonek na lekcje, wstałam, zakręcając mieczem w dłoni, wkładając go do pochwy. Poprawiłam spódnicę i płaszczyk na ramieniu.
- Idę na lekcje - powiedziałam szybko, a potem jak strzała poszłam ku wejściu do szkoły.
Białowłosy chyba też się ocknął, bo ruszył w moje ślady. To my jesteśmy razem w klasie? Kolejne utrapienie. Weszłam do jednej z sal. Przywitał nas nasz kochaniusi wychowawca... Pan Hikaraneki. Czyli godzina wychowawcza. Super. Będzie znowu prawił morały, że jak się nie poprawimy, to będzie z nami źle. Przeciągnęłam się lekko na krześle, wyciągając nogi pod ławką. Wtedy ujrzałam, że obok mnie siada ten chłopak. Rozejrzałam się po klasie. Uznajmy, że wybaczam, bo nie ma wolnych miejsc. Przewróciłam oczami, zakładając dłonie na piersi i czekając na to, co ma nam profesor Jenos do powiedzenia.
---
Po lekcji wyleciałam z sali jak oparzona, chcąc wyjść z tego miejsca i pójść poćwiczyć swoją moc. Miałam ogromną nadzieję, że będę mogła być sama i wreszcie uspokoić Ilmunnon'a, który bardzo uparcie nadal mówił coś do mnie, że jestem demonicą, że nigdy nie będę szczęśliwa i tym podobne głupoty. Nagle usłyszałam czyjś głos. Wiedziałam, że nie czeka mnie nic dobrego.
 -Azaerielle! - krzyknął białowłosy.
Odwróciłam się do niego, a wtedy ujrzałam, że jest za blisko. Odsunęłam się, piorunując go spojrzeniem.
- Co chcesz? - zapytałam, zakładając dłonie na piersi.

<Hisan?>
Ilość słów: 562

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz