Znajdowaliśmy się coraz bardziej za centralną częścią Lalien. Wokół nas powoli rozpościerały się domy mieszkalne, ogromne połacie zieleni i gdzieś w oddali można było dostrzec sporych rozmiarów gmach szkoły. Właśnie ta okolica miała prawdopodobnie przez następne sześć lat stać się czymś na podobieństwo ‘domu’. Przez te kilkadziesiąt miesięcy mogło się wiele wydarzyć. Moje pozostanie na stałe w tym mieście czy szkole, nie było pewne. Była to kwestia umowna. Zmrużyłem powieki, spoglądając na coraz to mocniej ukazującą się placówkę. Zwyczajna szkoła skrywająca jakże niezwykłe postacie. Wypuściłem powietrze z płuc, podczas gdy wyciągałem pieniądze ze skórzanego portfela. W dłoń złapałem czarną torbę, moje nogi po otwarciu drzwi samochodu, dotknęły szarego żwiru. Z bagażnika wyciągnąłem matową walizkę, nieprzyjemnie uderzyła swoją powłoką o ostre kamyczki na drodze. Parę sekund później stałem przed ogromną, żelazną bramą. Byłem na miejscu, choć czułem się kompletnie oderwany od rzeczywistości.
~*~
Pierwszy dzień wśród nowych uczniów, nauczycieli, wrażeń dla wampirzych zmysłów. Najbardziej obawiałem się ostatniej opcji. Niezbyt pewnie i komfortowo czułem się wśród morza bijących serc oraz pulsujących tętnic. Zacisnąłem zęby. Wiedziałem, że te kilka pierwszych godzin będzie dla mnie najcięższe. Jednakże nie byłem osobą, której można by było zarzucić brak opanowania. Prędzej uznać mnie można za najbardziej flegmatyczną osobę chodzącą po tym globie. Pokręciłem nieznacznie głową, wyciągając przy tym butelkę wody z czarnej, skórzanej torby przewieszonej przez moje ramię. Zbliżyłem przezroczyste tworzywo do ust, gdy nagle ktoś wytrącił mi je z ręki. Po prostu. Ot, tak. Nieznacznie uniosłem brwi, opuszczając rękę, w której jeszcze przed sekundą trzymałem butelkę wody. Cała zawartość wylądowała na niskiej dziewczynie o białych jak mleko włosach. Jej ubranie było przemoczone do cna, błyskawicznie otuliła się czarnym płaszczem, który miała na sobie. Włożyłem ręce do kieszeni, spoglądając na lekko przestraszone oczy w kolorze ciemnego różu. Soczewki? Zmrużyłem oczy. Nie, nie wydaje mi się. Nieznajoma wydawała się młodsza ode mnie. Miałem jednak dziwne wrażenie, że się mylę. A na ogół moja intuicja jest dość wiarygodna. Ponownie zilustrowałem dziewczynę wzrokiem na, co jedynie jeszcze bardziej się zarumieniła.- Wybacz. – postanowiłem zacząć, by przerwać niezręczną ciszę, która się wytworzyła w zaledwie parę sekund.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, lecz w tej samej sekundzie znalazłem się za jej plecami i zacząłem kierować się w stronę drzwi wejściowych szkoły. Wypadek, wypadkiem. Nie miałem najmniejszej ochoty marnować czasu, na bezsensowne przepraszanie nieznanej mi osoby. Tak nisko jeszcze nie upadłem. Wkroczyłem do gmachu, szukając wzrokiem jakiejkolwiek tablicy informacyjnej czy rozkładu lekcji dla poszczególnych klas. Warto by było, chociaż pierwszego dnia w szkole trafić do właściwej klasy.
< Roa? nudno, flegmatycznie i jeszcze raz nudno >
Liczba słów: 689
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz