środa, 21 marca 2018

Od Kagamiego do Erena

Poczułem jak kochana przeze mnie istota, wstaje zlana zimnym potem, przerażona, drżąca... Otworzyłem oczy, które okazały się być pełne łez. Szybko je otarłem, po czym spojrzałem na wystraszonego Erena. Jaki biedny... Czy się zaczął domyślać, co go czeka za niecałe kilka dni? Kochałem go, tak cholernie go kochałem. Jednak... Musiałem to zrobić. Przecież robię to dla jego dobra. Dla naszego dobra... Chcę, aby był ze mną szczęśliwy, nie musiał się martwić niczym, co wywoła u niego smutek.
-Eren... Miałeś zły sen?-zapytałem go cicho, delikatnie gładząc jego plecy.
Wyglądał na przerażonego. Objąłem go od tyłu, przez co mogłem czuć jego ciepło tak blisko siebie. Dłoń mego ukochanego pokierowała się do klucza, którego dotknął. Wtuliłem twarz w jego włosy, wdychając ten piękny zapach. Był uzależniający, zupełnie jak właściciel...
-Kagami...
-Tak, kochanie?-słowa te wychodziły z moich ust z bólem.
Wiedziałem, że czas rozstania zbliża się wielkimi krokami. Mój uroczy żółtek zostanie sam, potem znajdzie sobie kogoś lepszego ode mnie, założy z nim rodzinę, potem będzie patrzył, jak małe dzieci biegają po ogrodzie, tuląc swoją żonę do ramienia, a potem obejmie rolę ojca... Jak ja chciałem być fragmentem tej przyszłości mojego wybranka, ale... Nie mogłem. Nie wiedziałem czy wrócę, czy przeżyję... Czy będę mógł go widzieć z góry? Patrzeć, jak jest szczęśliwy z inną istotą, która zajmie się nim o wiele lepiej niż ja. Kochałem go. Cholernie go kochałem... Ale... Czy ja mogę go kochać? Czy on może kochać mnie? Czy takie coś jest możliwe... Mój ukochany Eren zbliżył się do mnie, a raczej odwrócił się w moim kierunku. Te oczy... Te złote  oczy, które napawają moje serce radością... Wręcz same z siebie wygrywają "Odę do radości".
-Kagami... Czemu tak mówiłeś... Czemu mówisz o tym, że możesz nie wrócić. Nie rozumiem...
Położyłem delikatnie dłoń na jego policzku, gładząc go po nim. Moje małe serduszko, które nazywam Erenem. Mój mały świat, który nazywam Erenem. Ten mały promyczek szczęścia, który wniósł tak wiele, nazywam Erenem. Kurwa, jestem beznadziejny. Dlaczego myślałem, że sprostam temu, co jest najgorsze...
-Skarbie... Nadejdzie czas, wtedy wszystko ci powiem. Powiem ci wszystko, co tylko będziesz chciał. Teraz tylko pozwól mi cieszyć się tobą. Cieszyć się twoją obecnością. Proszę...-szepnąłem, całując delikatnie jego szyję.
Moje małe miłości wtuliło się we mnie. Jakiż on ciepły, jednak wiedziałem, że nadal jest mu zimno. Tak więc objąłem go, ponownie wplatając twarz w jego bujne, brązowe kudły. Ten zapach...
-Kocham cię i nigdy, ale to prze nigdy nie przestanę. Zawsze w moim sercu będzie dla ciebie miejsce...
-A jeżeli znajdziesz sobie kogoś innego i to z nim ułożysz sobie życie, a ja stanę się starym rozdziałem, który zamkniesz równie łatwo jak książkę? Już nie będę miał miejsca... Przecież, Eren... Nie dam ci szczęścia ile potrzebujesz, nie stać mnie na to...-spojrzałem mu prosto w oczy, gładząc jego polik, który wbrew wszystkiemu, pokrywał ledwo co widoczny różany rumieniec.
Dlaczego czuję, że chcę z nim być, wręcz tego pragnę, ale nie potrafię mu dać tego, co on chce... Jestem pewny, że chce mieć dom, rodzinę, kochającą go osobę. On chce do kogoś wracać, to pewne. Ja jednak... Nie wiedziałem, czy będę mógł mu to dać. Sam przecież nie wiem, czy przeżyję... Żółte oczy spojrzały na mnie ze zdziwieniem i przejęciem. To łamie moje serce na części n-te...
-Nigdy tak nie mów! Nigdy! Nigdy nie będziesz starym rozdziałem i nikt nie zajmie twojego miejsca! Nigdy B-Bo...-mój skarb się zająknął-Bo nikt nie pokocha mnie tak, jak ty i nikt nie da rady tego zrobić! To z tobą jestem najszczęśliwszy, z nikim innym!
Czułem jak do moich oczu napływają łzy. Nie mogłem ich okazać. Nie. Nie. Nie. Nie płacz debilny Kagami! Bądź mężczyzną, nie okazuj bólu! Nie okazuj nic, co jest z nim związane. Wtuliłem w siebie mocniej Erena, który zacisnął dłonie na moim torsie, a ja poczułem, jak moje serce przyśpiesza bicia, nie chce patrzeć na jego cierpienie...
-Eren... Jeżeli kiedykolwiek zginę, wtedy przecież ktoś musi zająć moje miejsce. Ktoś musi ciebie kochać za mnie, ktoś musi z tobą założyć rodzinę, ktoś musi siedzieć u twojego boku i patrzeć jak twoje dzieci rosną... Eren, nie wiem, czy będę mógł ci to dać.-szepnąłem, czując jak moje serce jeszcze bardziej się łamie.
-Głupi! Jak możesz tak mówić! Nikt nie zajmie twojego miejsca, nigdy! Kocham cię i zawsze będę ciebie kochać. Poza tym, jestem półbogiem cierpienia i bólu. Czuję, że powstrzymujesz łzy, Kagami... Nie musisz tego robić... Nie musisz się bać, bo nie masz czym.
-Eren... Skarbie, jeszcze żebyś wiedział... Że mam czym. Mam tak bardzo wiele rzeczy, które niepokoją mnie, mówią mi, że po tym załamiesz się, nie będziesz szczęśliwy. Eren, obiecaj mi, że jeżeli kiedykolwiek umrę, ułożysz sobie życie z kimś innym, abym mógł patrzeć, jak inna osoba zajmuje się tym, co powinienem robić ja, jednak nie mogę. Szatynku, kocham ciebie, dlatego nie chcę, abyś w jakikolwiek sposób stracił swoje własne życie.-szepnąłem, po czym spojrzałem mu w oczy, kładąc dłoń pod jego brodą i unosząc ją delikatnie.-Skarbie... Proszę...
-Nie! Nie obiecam ci tego! W życiu! Nie zakocham się w nikim innym!
-Wybacz mi, że nie będę mógł dać ci szczęścia. Wybacz, że możesz już nigdy mnie nie zobaczyć... Wybacz mi za wszystko, co ci kiedyś zrobię, skrzywdzę w jakikolwiek sposób. Błagam cię, nie znienawidź mnie, ale kochaj kogoś innego, bo ja nie potrafię... Nie umiem...-odsunąłem się, kładąc dłoń na twarzy, po której spłynęły łzy.
-Kagami...O czym ty mówisz...
-Wybacz, że nie umiem ciebie kochać tak, jak ty chcesz...-wstałem, po czym zacisnąłem dłonie w pięści.
Mój kochany Eren złapał moją dłoń, po czym odwróciłem do niego wzrok. Nie mogłem długo na niego patrzeć. Od razu po tym delikatnie wysunąłem swoją rękę od niego.
-Kagami, przecież ty... O co chodzi... Nie poznaję cię...-szepnął.
-Wybacz mi Eren... Muszę odejść. To sprawa, która jest najwyższej wagi. Mogę nie wrócić. Mogę tam zginąć... Dlatego też, chcę abyś ułożył sobie życie z kimś, kto jest pewny tego, że będzie mógł być obok ciebie... Kocham cię i zawsze będę. Nawet nie wmawiaj sobie, że to robię, bo chcę ciebie zostawić. Nie. Tak nie jest. Robię to dla ciebie, dla mnie, a dokładnie... Dla nas...-szepnąłem, po czym pocałowałem go w czoło.-Przepraszam cię...
Do jego dłoni wsadziłem nasze wspólne zdjęcie, które zrobiliśmy jednego pięknego i wspólnego dnia. Kiedy byliśmy obaj szczęśliwi i nie myślałem jeszcze, że czas rozłąki, nadejdzie tak szybko. Spojrzałem mu w oczy, po czym odsunąłem się, wyjmując z szafy walizkę. Patrzyłem raz co raz w jego stronę. Stał nieruchomo, patrząc w ścianę spojrzeniem, w jakim nie było nic... Był pusty...
-C-Co... C-Czemu... Jak to nie wrócić... Jak to zginąć... Nie...-po jego policzku popłynęła łza.-Zostawiasz mnie...
Wstałem, po czym nie mogłem i musiałem otrzeć mu tą łzę. Po chwili sam się rozpłakałem, nie mogąc patrzeć w jego puste, żółte oczęta.
-Eren... Proszę cię... Muszę to zrobić, bo wiem, że jak zginę, będziesz cierpiał... Wybacz mi, tak cholernie mi wybacz, że w ogóle coś między nami było. Chciałem tego, ty też tego chciałeś, ale nie przemyślałem nic. Nie pomyślałem, że mogę umrzeć... Że ty będziesz cierpiał. Eren... Kocham cię, zawsze będziesz moim promykiem radości, moim małym sercem i światem, który chcę chronić za wszelką cenę... Tylko proszę cię... Nie opłakuj mnie, jak zniknę...-złapałem jego dłoń ze zdjęciem i ucałowałem lekko jego knykcie.-Przepraszam cię... 
Odsunąłem się, po czym ubrałem na siebie coś wygodnego. Trzymałem w dłoni walizkę, a kiedy kierowałem się do wyjścia, spojrzałem na Erena. 
-Wybacz mi... Obiecuję, kiedy będę mógł, będę pisał, dzwonił... Jednak jeżeli nie wrócę, wybacz mi, naprawdę mi wybacz... Zawsze, zawsze będę obok ciebie, zawsze będę w twoim sercu, a jak umrę, będę w twoich wspomnieniach... Przepraszam cię...-wyszedłem, zamykając za sobą drzwi.
Kiedy tylko zatrzasnąłem wrota, które w tym momencie podzieliły nas... Mnie i moją pierwszą i jedyną miłość... Zacząłem iść, ciągle płacząc. Kurwa. Kurwa. Kurwa! Eren, wybacz mi... Z kieszeni wyjąłem to samo zdjęcie które dałem chłopakowi. Byłem na nim ja, całujący jego czoło oraz on sam, uśmiechający się i przytulający do mnie. Obróciłem je, aby ujrzeć napis, który widniał na obu kopiach:
"Na zawsze razem. Na zawsze szczęśliwi. Na zawsze połączeni duszą, ciałem i sercem."

<następne opowiadanie>
<Erenku?>
Ilość słów: 1330

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz