piątek, 23 marca 2018

Od Erena do Kagamiego


Długo, baaardzo długo mnie uspokajali. Straciłem nad sobą kontrolę. Nie panowałem nad sobą. Nie wiedziałem, co mam robić. Prawie zabiłem Ayato... Prawie zabiłem Anę... Co jest ze mną nie tak... Dziękuję... Ktokolwiek siedzi tam, po drugiej stronie. Dziękuję, że ich uratowaliście. Że
przynajmniej oni mogą tu być... Przy mnie... By chronić innych ode mnie. By chronić mnie od siebie samego. Ja już nie wiem sam, co czuję. Jakbym zanużał się w pustce, ciemności, czerni... W niczym...Co ja mam zrobić? Nie dam rady żyć tak, jak wcześniej... W mojej głowie kłębią się te wszystkie myśli. Waham się. Zostawił mnie bez powodu? A może miał jakiś powód? Kocha mnie nadal? A może nie? Co teraz robi? Gdzie jest? Czy myśli o mnie? Gdzie... Gdzie jesteś, Kagami... Siedziałem na łóżku ze skulonymi nogami. To był pierwszy dzień rozłąki. Płakałem. Nie dałem rady powstrzymywać łez... Było mi tak cholernie ciężko. Tak cholernie smutno bez niego. Tak samotnie... Nie dam rady się uśmiechać. Nie mam siły, by odczuwać radość w sercu.  Spojrzałem na telefon, którego lampka powiadomień świeciła natarczywie. Kto to? Odblokowałem telefon. Zamurowało mnie. Kagami... Wiadomość otrzymana wczoraj w nocy. Wtedy, gdy byłem w lesie... Nie wiem, czy to dobrze, że odczytuję ją teraz. Może powinienem był to zrobić od razu? Albo i nie... Nie wyobrażam nawet sobie, co by się wtedy ze mną stało. Byłoby jeszcze gorzej, a tego nie chciałem. Z trudem i lękiem otworzyłem wiadomość.
Kagamiś <3 > Kochanie, właśnie wyjeżdżam. Przepraszam ciebie, że powiedziałem to tak nagle. Obiecuję, że jak wrócę, wszystko ci opowiem i wyjaśnię ci. Jak nie wrócę, będę obok ciebie duszą... Kocham cię.
Ponownie zalałem się łzami... Nie mam siły odpowiadać na tą wiadomość. Co mam niby powiedzieć? Że mi go brakuje? Żeby wracał? Nie posłuchałby mnie... O co mu kurwa chodzi... Zwykłe powiedzenie "wyjaśnię ci wszysto jak wrócę. O ile wrócę...", nic tu nie zmieni... Nadal będę płakać i żyć w niewiedzy. Żyć w świadomości, że mogę go już nigdy nie spotkać, nie słysząc jego ostatnich słów. A nawet nie znam celu tej całej popierdolonej sytuacji. Czuję się tak, jakby ktoś zabrał mi cząstkę mnie... To tak cholernie boli... Ayato wstał z trudem i położył się obok mnie, na łóżku. Wepchnął swój pyszczek pod moją rękę. Kochany, wierny towarzysz, który jest tutaj od dziecka. Tylko on mi został. Jest dokłanie tak samo, jak przed przyjściem tutaj. A może nawet jest gorzej...
Kagami znów wysłał mi sms-a. Nie dam rady mu odpisywać. Nie wiem, co mam czuć i robić w stosunku do niego. Nadal go kocham. I to jeszcze jak... Ale potrzebuję czasu, chociaż ubywa tak szybko...
 Kagamiś <3 >Już jestem na miejscu. Trochę zatęchła dziura, ale już od jutra zaczynam. Dowiesz się, dokładnie co. Wybacz, jeżeli ciebie zranię w jakikolwiek sposób. Obiecuję, że jak wrócę, ponownie do ciebie napiszę. Dobranoc i pamiętaj... Kocham cię...
Jak to cholernie boli... Przestańcie...
---
Minęło kilka tygodni, a ja czuję, jakbym schodził coraz głębiej. Przestałem patrzyć na wiadomości. Za bardzo mnie dołują. Nie wiem, co mam zrobić w stosunku do niego. Może to ja popełniłem błąd? Nie wiem... Szczerze, to przestaję odczuwać w ogóle jakieś emocje. Żeby tak ktoś chciał mi powiedzieć, wyjaśnić, co się ze mną dzieje... Czuję jakbym się topił w oceanie cierpienia i morzu łez. Nie poradzę sobie sam... Nie tak szybko... Moje serce... Cały czas boli. Cały czas coś je obwiązuje, bez przerwy... Ja oszaleję, zaraz oszaleję. Z dnia na dzień jest coraz gorzej... Coraz gorzej, gorzej i gorzej! Coraz głębiej, głębiej i głębiej! Jestem taki beznadziejny. Ta moc... Ona mnie przerasta... Tamtego dnia coś we mnie pękło. Coś się narodziło... Coś do tej pory mi zupełnie obcego. Potęga. Potęga tej mocy jest za duża. Nie udźwignę jej sam... Na dodatek ten demon... Ta cholerna, demoniczna forma domaga się czyjejś krwi. Ale przecież nie mogę zranić przypadkowej, nieznanej mi osoby. Bez przesady, może i jestem potworem, ale nie mordercą z powołania. Nie zabijam innych dla przyjemności... Te głosy i tak już dają się we znaki. Cały czas, stopniowo narastają. Zapraszają mnie w jakieś miejsce. Tylko... Jakie? Nie znam tego miejsca i mam
nadzieję, że jego nie poznam tak szybko, lecz to się stanie szybciej
niż można przewidzieć. Czuję to. Pierwsze dni były bardzo ciężkie. Przyswajanie do wiadomości tego, że jego tu nie ma. To było najgorsze. Po jakimś tygodniu musiałem zacząć pić swoją krew. Gryzłem się w wargi, w ręce, wszędzie... Byle tylko nikogo nie zabić, pamiętaj Eren, byle nikogo nie zabić... Cały czas to sobie powtarzam, ale nic mi to nie daje. Żądza mordu i krwi staje się coraz większa, a ja tracę panowanie nad sobą z dnia na dzień. Jest gorzej niż mogłem sobie wyobrazić. To nie jest byle jaka rozłąka. To nie jest dramatyzowanie dwóch zwykłych ludzi. Czuję, że im dłużej go przy mnie nie ma, tym ze mną jest gorzej... Nie mogę nic zrobić, jestem bezradny... Pali mnie od środka, a moje ofiary z przeszłości ciągną mnie coraz mocniej do swojej krainy. Moje serce staje się więźniem samego mnie. Okropne uczucie... Cierń zaczyna mnie wziązać, a krew spływa i kapie...
---
Dwa miesiące... To tylko dwa miesiące... Eren uspokój się... Poradzisz sobie. Musisz to zrobić. Nie masz wyjścia. Nie masz wyboru. Ale jak kurwa mam to zrobić... To przenosi się tak szybko, to tak szybko mnie wziąże. Oni chcą mnie tam zabrać. Ciągną mnie cały czas siłą. Chcą mnie uwięzić. Ale ja nie chce... Ja wciąż go kocham... Ja nie chcę go stracić. Mój rozsądek, moja głowa płata mi figle. Coś chce wstąpić zamiast mnie. Powstrzymajcie ich. Te głosy są za głośne... Za dużo... Zabierzcie je... Ja nie chce tam iść! Wszędzie krew! Gdzie się podziała radość, smutek, złość, nostalgia, melancholia... Cokolwiek! Ja... Nie czuję, nie czuję ich... One mi to zabierają... Nie chcę stać się nieczułym, zimnym kamieniem bez serca... Nie chce tego znowu przeżywać... Dalej mnie ciągną, ciągną i ciągną! Nie umiem już ich powstrzymać! Cierń... Związuje i zaciska moje serce mocniej. Przechodzi dalej. Wiąże moją klatke piersiową, ręce, przechodzi do dłoni, na szyję... Boli, to tak boli! Ich ręce... Czuję, jak mnie dotykają, jak mnie tam wciągają. Stoję tuż przed bramą do tego miasta... Miasta umarłych. Miasta ofiar. Miasta mojej męki. Więzienia...
Ayato odblokował nosem telefon. Robił to chyba specjalnie, bo widział jak szarpię się za włosy, a cierń mnie przejmuje. Wybrał numer. Kagami. Wiedziałem, że własnie do niego zadzwoni. Nie odebrał, na szczęście... Ale wiadomość się nagrywała. Krzyczałem z bólu i bezsilności. Czuję, jak otwierają bramę i siłą mnie tam ciągną, obwiązując cierniem, który rani dotkliwie moje ciało. To już. To ten moment. Moment, w którym wciągają mnie do miasta i wiążą. Moment, gdy odchodzę...
Kagamiś <3. Wiadomość głosowa> Zostawcie mnie! Nie chcę... Nie chcę tam iść! Boli! Boli! Boli! Boli! Przestańcie... Błagam... Aaaaa!- wrzasnąłem, a Ayato pisną. Wiadomość głosowa się nagrała. Nie mam teraz na to czasu. Teraz walczę z nimi... Z samym sobą, bo jestem już w tym mieście. Okropnie... Pomóżcie mi, ktokolwiek...
<Kagamiś?>
Ilość słów: 1143

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz