- OKULARY!!! NIE PATRZ NA MNIE!!! NIE PATRZ!!! – Decybele jej głosu były porównywalne do tych, które wytwarza rakieta kosmiczna podczas startu. Nieznacznie drgnąłem dość zdziwiony obrotem sytuacji. Czyżbym coś poprzestawiał w mózgu mojej nowej, uroczej koleżanki? Albo kolejny raz napotkałem na swojej drodze kogoś psychicznie chorego…? Nie. Błagam tylko nie to… Przełknąłem ślinę, momentalnie spoglądając na dziewczynę, która zaczęła pełznąć po podłodze niczym dżdżownica. Przykro mi Shane, ale ona coś musiała mieć z głową. Tak, ona była z pewnością chora. Ja pierdole… Z jednej strony miałem ochotę siąść na podłodze i załamać się psychicznie, a z drugiej miałem ogromną chęć zostawienia tego całego burdelu oraz wyjechania gdzieś daleko od tego wariatkowa. Który to już raz z kolei staję się darmową opieką nad kolejnym szaleńcem? Czy ja przypominałem opiekunkę chorych umysłowo? Za każdym razem jak wychodziłem z pokoju (lub do niego wchodziłem), napotykałem nie do końca zdrowych ludzi na głowie. To szkoła dla ludzi z magicznymi mocami czy zakład zamknięty dla szaleńców…?! Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech. Spokojnie Shane, spokojnie – w tym wypadku może być tylko gorzej. Na moją twarz wypłynął uśmiech irytacji, który po paru sekundach znikł; zielonowłosa była już dobre parę metrów dalej. Zmarszczyłem brwi, dziewczyna miała niezłe tempo.
- Mogę wiedzieć, gdzie pełzniesz? – zapytałem, starając się, by mój głos brzmiał czysto obojętnie. Wolałem to, niż rozsadzający mnie wkurw od środka zmieszany z toną irytacji. Wsadziłem ręce do kieszeni i wolnym krokiem zacząłem zbliżać się do nieznajomej, która jakimś dziwnym trafem zaczęła się coraz szybciej oddalać. Oczy z tyłu głowy? Kolejna z uszami nietoperza? A może cukiereczek widzi duchy? – Możesz się zatrzymać? – Oczywiście nie uzyskałem odpowiedzi na żadne z moich dwóch pytań; no bo po co odpowiadać? Mruknąłem ciche ‘kurwa’ pod nosem, lecz chyba zbyt głośno. Jasnowłosa pisnęła i jej tempo pełzania po podłodze przemieniło się ze ślimaczego w żółwie. Ach, ma dziewczyna samozaparcie. Westchnąłem. Zatrzymałem się, będąc parę kroków dalej od niej. Myśl, myśl, myśl – jak wyjść z tej sytuacji bez uszczerbku na swoim oraz jej zdrowiu? Zwiesiłem głowę, zacząłem bujać się na piętach. Minęło kilka sekund, zanim ponownie uniosłem głowę i na moją twarz wpełzł szyderczy uśmiech. Oczy mi momentalnie błysnęły.
- Minęłaś swoje okulary.
<koniec wątku>
< trochu się wyszło z wprawy i wyszło to (czyt. największe najgorsze najbardziejzjebane ścierwo na tej kuli ziemskiej ogółem nie odpowiadam na uszczerbek na zdrowiu po przeczytaniu tego oraz problemów psychicznych, oraz niemożności napisania dalszego opa wybacz duszku) >
Liczba słów: 731
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz