czwartek, 15 marca 2018

Od Nitzan'a do Drake'a

Usłyszałem pukanie; zaspany wczorajszymi lekcjami ledwo wywlokłem się z łóżka. Złapałem za klamkę i zacząłem powoli otwierać drzwi. Moje źrenice się rozszerzyły, kiedy zobaczyłem obcego mi chłopaka. Przetarłem oczy, a nieznajomy wparował mi do pokoju. Rzucił na łóżko bagaż, a potem się do mnie odwrócił.
- Witaj współlokatorze, jestem Drake i od dzisiaj będziemy razem mieszkać. Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać to wkurwiające, fruwające małe coś, co tak poza tym zwie się Blue.
Zerknąłem na androida, który po chwili był przy mnie. Zaczął latać dookoła mnie, po czym się do mnie jeszcze bardziej zbliżył. Odsunąłem go szybko i westchnąłem.
- O patrz, polubił cię! – krzyknął do mnie Drake.
- Tak, tak... – poprawiłem włosy i usiadłem na łóżku. – Jestem Nitzan, chodzę do III mundurowej, a ty?
- Tak się składa, że ja też! – krzyknął z entuzjazmem.
- W końcu nie będę taki samotny – podrapałem się po głowie z lekkim uśmiechem.
I wtedy zamilkliśmy. Chłopak zaczął się rozpakowywać, a ja poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, który mnie pobudził, więc nie wyglądałem jak po torturach. Złapałem ręcznik i się wytarłem, a następnie zawiązałem go w pasie. Podszedłem do zlewu, gdzie wziąłem grzebień i przeczesałem swoją czuprynę, a ostatnie co zrobiłem, to oczywiście umyłem zęby. Wyszedłem z łazienki, wchodząc do „sypialni” i spojrzałem na współlokatora, który już prawie się rozpakował. Wziąłem ubrania z szafki i powróciłem do miejsca, gdzie wcześniej byłem. Przebrałem się, a ręcznik powiesiłem z powrotem na haczyk. Podszedłem do końca szafki nocnej, gdzie leżał mój zegarek. Czarnowłosy już się rozpakował, więc spojrzał na mnie.
- Skończyłeś?
- Jasna sprawa – uśmiechnął się.
- Która jest godzina tak poza tym? – spojrzałem na zegarek. – Siódma... siódma... SIÓDMA? – złapałem się za głowę. – Jakim cudem spałem tak długo...
- Długo? Przecież to dopiero siódma... – zaśmiał się współlokator.
- Po prostu chodzę na poranne trening. - Nie dokończyłem, ponieważ usłyszałem drapanie do drzwi.
Otworzyłem je i spojrzałem w dół, gdzie zobaczyłem mojego psa. Mały Husky siedział przy drzwiach i się na mnie gapił. Następnie skierował wzrok na nowo przybyłego, podbiegł do niego i zaczął wąchać. Po chwili zapoznania wskoczył na jego łóżko i zaczął lizać mu twarz.
- Najwidoczniej też cię polubił. – Chciałem zamknąć drzwi, gdy nagle usłyszałem głośne PUK.
Spojrzałem, a tam widziałem wilka... ze skrzydłami. Wziąłem głęboki oddech.
- Będziemy mieli tu prawdziwy zwierzyniec! – krzyknąłem, po czym skapnąłem się, że po części też jestem zwierzakiem.
Zacząłem powoli zamykać drzwi, patrząc czy jeszcze jakiś zwierzak nie wchodzi – tym razem mi się udało. Jęknąłem cicho, po czym usłyszałem jedno – burczenie brzuchów.
- Jak ja się cieszę, że dzisiaj sobota – usiadłem na łóżku.
Wyciągnąłem z szuflady telefon i schowałem go do kieszeni. Po chwili podbiegł do mnie Snowy, złapałem go za tą mordkę i zacząłem nią trząść na prawo i lewo. Uśmiechnąłem się. Podniosłem łeb i spojrzałem spod byka na Drake’a.
- Jesteś głodny?
- No wiesz... – zaczął – po takiej podróży jestem zdolny, aby mój brzuch już się odzywał – zaśmiał się.
- Jasne – uśmiechnąłem się. – Pójdziemy do restauracji, gdzie każde wilko-podobne stworzenie jest zaproszone – spojrzałem na zwierzaki.
~*~
Po chwili podróży byliśmy – Ookami food. Moja rodzinna restauracja.
- Niestety, ale muszę przeprosić, ponieważ dzisiaj mam pracę – westchnąłem, jednak po chwili na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Chłopak na mnie spojrzał, jakby zaraz po wyjściu z restauracji miał się zgubić.
- Będę w kuchni tej restauracji – zaśmiałem się – to rodzinny biznes.
- Ooo... jasne.
Po chwili wszyscy weszli do środka, czyli Drake, Snowy, no i jego pupile. Ja natomiast musiałem wejść tyłem. Kiedy byłem już w kuchni, od razu zdjąłem z wieszaka fartuch i zawiązałem go na plecach.
- Synek! – usłyszałem głos ojca.
- Cześć tato – podszedłem do niego, aby go przytulić. – Jak tam życie mija?
- Znakomicie! U nas świetnie, a biznes się kręci.
- To dobrze – uśmiechnąłem się.
- A teraz cię zostawiam, zamówienia się same nie wezmą! – zaśmiał się i poleciał.
Ja natomiast musiałem wziąć się za gotowanie. Sprawdziłem pierwsze zamówienie i zacząłem, a potem tak na okrągło. Po dwóch godzinach do kasy podszedł chłopak – jego głos był mi znajomy, zapewne Drake.
- Jakiś Drake pyta się o ciebie – wychylił się zza rogu ojciec. – Znasz go?
- Tak, jasne – odwróciłem się. – Może tu przyjść.
Ojciec wpuścił mojego współlokatora, a następnie podszedł.
- Kiedy kończysz pracę? – spytał dość oschle, zapewne nudziło mu się tam.
- Mogę w każdej chwili – zerknąłem na niego. – Nie pracuje tu na pełen etat, a jedynie sobie dorabiam.
- To wiesz, bo... - jęknął. – Potrzebuje się rozeznać po pobliskich terenach.
- Tylko skończę to zamówienie, poczekasz jeszcze chwile? – spojrzałem pytająco.
- Jasne, jasne...!
Drake poszedł usiąść, a ja kończyłem powoli swoją robotę.
~*~
Zdjąłem fartuch i wyszedłem z tylnego wyjścia, aby następnie zrobić najgłupszą z możliwych rzeczy. Wyjść – przejść przez ciemny zaułek obok restauracji – wejść przez główne wejście. Po tych wszystkich czynnościach zacząłem spoglądać gdzie siedzi Drake, a następnie podszedłem, gdy go upatrzyłem. Przysiadłem się i spojrzałem na niego.
- To jak, gdzie chcesz się udać? – spytałem.
< Drake? :3 >
Liczba słów: 860

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz